No man's sky
Cześć. W większości za namową DreDpl
napaliłem się na gierkę. W sumie od dłuższego czasu szukałem jakiegoś tytułu, który zmuszał by gracza do walki o przetrwanie bez konieczności utłuczenia innego grającego w chwili jego zauważenia. Ktoś powie że takich tytułów gier jest trochę ale ja ich nie znam. We wszystko co grałem wcześniej czy później kończyło się polowaniami na innych graczy ze szczególnym upodobaniem świerzaków ledwo pokazujących się w grze.
No dobra No man's sky daje szansę na spełnienie moich oczekiwań z kilku powodów. Świat jest tak ogromny że znalezienie kogoś graniczy z cudem, oczywiście mówimy o przypadkowych spotkaniach. Po kilku dniach tygodnia grania samemu myślę że będziemy łaknęli spotkania z kimś i nie koniecznie aby go zabić (choć świrów na ziemi nie brakuje co dopiero w UNIVERSUM
) No cóż mam taką nadzieję ale pożyjemy zobaczymy.
Moja przygoda zaczęła się od radiacyjnej planety gdzie musiałem często wracać do statku aby mnie nie przepaliło na wylot. Po naprawie skanera w końcu nie musiałem szukać zasobów na ślepo. Efekt dyszenia w hełmie skafandra jest super z zwłaszcza jak w jaskini gdzie dodatkowo słyszysz swoje kroki i chmarę małych zjebanych krabojeżów które gonią cię bo niechcący rozwaliłeś im jakieś coś
. I kiedy w pierwszej chwili podchodzi do ciebie małe stworzonko myślisz sobie no dobra co mi zrobi, to po chwili zwiewasz bo jest ich kilkanaście i do tego mocno gryzą. No to biegniesz przez jaskinie słyszysz kroki odbijające się o ściany jaskini przyśpieszony oddech. I tak mniej więcej spędziłem trzy pierwsze godziny w grze. Ponad to w grze mamy strażników ja spotkałem na razie małe latające nocniki z okiem, ku mojemu zdziwieniu po wydobyciu złota z wielkiej skały którą trzeba zrównać z ziemią pojawił się jeden, oświetlił miejsce po skale jakimś niebieskim światełkiem potem poświecił mi w oczy i sruuuuu zaczął nawalankę. No co strażnik nie strażnik spróbowałem mu oddać to się tylko bardziej wkórwił zaczął gwizdać i przyleciały jeszcze dwa. Uciekłem mocno poobijany. Niestety na początku nie dysponujemy żadną bronią prócz promienia wydobywczego który może latające nocniki tylko bardziej rozdrażnić. Strażnicy (SENTINELS) podobnie jak w GTA mają swoje poziomy rozłoszczenia widać to na ikonkach w górnym lewym rogu ekranu. U mnie migały dwa. Na razie nie będę sprawdzał co dalej ponieważ po śmierci tracisz wszystko co masz przy sobie. A jak zniszczą ci stateczek to dostaniesz po odrodzeniu jakiś tam złomek i od nowa Polska Ludowa
.
W grę grałem dopiero 9h i odwiedziłem trzy planety, obok siebie. Czas przelotu z jednej na drugą to ok. 5h. Na szczęście są dopalacze i czas skraca się do kilku, kilkunastu minut. Efekt wchodzenia w atmosferę jest fajny. Nie znalazłem tylko możliwości rozglądania się co utrudnia lądowanie. Samo sterowanie statkiem jest w sumie proste ale takie hmmmm mało intuicyjne. Należy pamiętać aby mieć przy sobie niektóre surowce ponieważ, WSZYSTKIE!!!!! urządzenia, silniki i skafander potrzebują ładowania na szczęście w większości pierwiastkami które są ogólnie dostępne. Wiec trzeba pamiętać żeby mieć zapas bo jak skończą się wam w trakcie przelotu z jednej planety na drugą to cóż dupa blada.
Po niemiłym początku na planecie na której się rozbiłem postanowiłem odlecieć w pizdu od tego radiacyjnego miejsca ale podczas przelotu znalazłem kilka znaków zapytania. Dwa z nich okazały się punktami handlowymi z obcymi z którymi nie dogadałem się ALE opyliłem złoto platynę jakieś atefakty obcych i miałem 90tyś mamony. Zadowolony że zostałem bogaczem i że nie na próżno ryłem w ziemi postanowiłem lecieć dalej. Ale planeta dalej odkrywała nowe ciekawostki w jednym ze sklepów udało mi się kupić nowy karabinek urządzenie wydobywcze za jedyne 59tyś. Przez pierwsze 9 godzin, naprawiłem statek zdobyłem w sumie ok 300tyś, nowy karabin wydobywczy, zwiedziłem tak na 10% trzy planety, nauczyłem się 4 słów w obcym języku, i wkórwiłem strażników no i oczywiście nazwałem odkryty prze ze mnie Układ Słoneczny jak i każdą z trzech planet (jest tam i księżyc ale na niego jeszcze nie dotarłem) A i za odkrycie i nazwanie planet i miejsc na nich po wysłaniu informacji do głównej bazy danych dostaje się kasę nie dużo ale grosz do grosza i będzie kokosza
.
No cóż gra No Man's Sky nie jest grą dla ludzi którzy lubią wartką szybką akcję. Tu trzeba poświęcić kilkanaście godzin na jedną planetę. Przygotować się na niewiadome które czeka za każdą skałą w każdej jaskini. Planety które odwiedziłem były w sumie podobne ale znajdowały się w tym samym układzie może inne planety okażą się całkowicie inne.
Co mnie denerwowało, no cóż po 9 godzinach gry ta zaczęła zwalniać nie klatkować czy skakać ale poprostu zwalniać jak by procesor i karta były zbyt mocno obciążone obliczeniami matematycznymi moja karta graficzna chyba wysiadała. Co prawda gram na lapku o konfiguracji i7-3630QM, GF670MX 3GB GDDR5, 8GB RAM. Co powinno wystarczyć.
Dziwny sposób zapisywania gry na razie nie ogarniam. Wydawało mi sie że po wyjściu ze statku gra sama zapisuje ale chyba nie koniecznie. Sterowanie statkiem dziwne, dziwne no i cena gry naprawdę jest KOSMICZNA 260 złociszy to kupa kasy, a poza tym nic więcej (narazie).
Będę grał mam nadzieję że jeszcze coś napiszę.